Gruzja-Kazbek

Już wcześniej wiedziałem że moim celem będzie wejście na Kazbek (5033 m.n.p.m). Więc od razu po przyjeździe rozejrzałem się za wypożyczalnią sprzętu alpinistycznego. Tak się złożyło że jak tam zaszedłem to akurat zamykali.Dogadaliśmy się że przychodzę rano dostaje sprzęt i mogę działać. Właściciel ciągle dawał mi do zrozumienia że Kazbek latem to nie Kazbek zimą, latem nie ma śniegu aż do stacji meteo i można iść nawet w trampkach.Teraz wciąż jest sezon zimowy i od prawie samego początku trzeba działać w śniegu czasami po pas ,ale po kolei.Dobrze wiedziałem z czym przyjdzie mi się zmierzyć ,to także zapewniałem go na co się porywam.Następnego dnia punktualnie czekałem na otwarcie,dostałem sprzęt (czekan,raki,buty,rękawice,ochraniacze śnieżne i okulary) i ruszyłem w stronę góry.Idąc co jakiś czas chmury odsłaniały szczyt i mimo że do niego trzeba było przejść niecałe 10 kilometrów to i tak góra była przeogromna.Najpierw idzie się godzinkę do położonego nad miastem kościółka i tam spotkałem dwie sympatyczne polki także „pozdrawiam i czekam na założenie bloga.” dosłownie kilka minut później spotkałem kolejnych Polaków którzy mieszkają w Norwegii i przyjechali odetchnąć w Gruzji „także pozdrawiam” Do tego miejsca chodzą głownie turyści bo widoki z tego miejsca są niesamowite.

Odbiłem w stronę góry i zaczęło robić się co raz bardziej stromo.Po jakiś 2 godzinach doszedłem do miejsca gdzie idzie się granią aż do uskoku bo za nim to była prawdziwa przeprawa.Najgorszy odcinek to kiedy robiłem krok i zapadałem się po pas,wydostałem się z tego,robiłem kolejny krok i znowu wpadałem po pas.I tak w kółko idąc oczywiście w górę,w końcu obróciłem się i zobaczyłem że w ciągu 15 min zrobiłem zaledwie kilkanaście metrów.Czasami bardzo trudno było się wydostać to czekanem musiałem sam siebie odkopywać.Uważam że mam bardzo dobrą kondycję ,ale nigdy tak nie dostałem tak w kość jak wtedy.Dużym utrudnieniem dla mnie był plecak który ważył jakieś 25 kilogramów bo przez niego tak się zapadałem.Jakoś udało się przejść ten odcinek.Później to już tylko co jakiś czas tak wpadałem.Ale krok po kroku szedłem co raz wyżej,co jakiś kawałek odpoczynek bo mięśnie u nóg to się paliły.Po 4 godzinach wspinaczki pogoda troszkę się załamała.Zaczął sypać śnieg do tego pochłonęła mnie chmura.Widziałem dosłownie tylko 5-10 metrów przed sobą. Czekać nie mogłem bo jeśli zastałaby mnie noc,byłoby źle,z drugiej strony zabłądzić też nie można bo to jeszcze większa tragedia. Postanowiłem że będę szedł ,a jeśli wyczuję że jest źle to zawrócę do momentu gdzie będą widoczne jeszcze moje ślady i tam rozbiję biwak i następnego dnia ruszę dalej.Słońce zaczęło zachodzić i po 2-3 godzinach chmura się rozeszła i zobaczyłem że miejsce do którego miałem się dostać czyli baza wypadowa z którego atakuje się szczyt już dawno minąłem. I znalazłem się w miejscu gdzie nie powinienem,na lodowcu.Idzie się po nim fajnie bo to praktycznie sam lód jednak jest bardzo niebezpieczny bo pod nim są niewidoczne szczeliny.Jak chmury całkowicie się rozeszły to ktoś mnie zauważył i krzyczał żebym dobrze trafił.Doszedłem do końca lodowca i wszedłem na skałki i bokiem obszedłem lodowiec i znalazłem się na prawie 4000 m.n.p.m tam przenocowałem.Po 9 godzinach ostrej wspinaczki byłem wykończony i mogłoby się wydawać że padnie się po tym do spania,a tu niespodzianka.Zasypianie na tej wysokości to niesamowite przeżycie.Głowa nie boli…ona napi****** bardzo ciężko usnąć a do tego trudno złapać pełny oddech,a jeśli uda się jakimś cudem usnąć to po przebudzeniu ma się wrażenie że spało się kilka godzin, w rzeczywistości było to 15 min.W bazie pod Kazbekiem było kilka większych ekspedycji m.in z Rosji,Ukrainy.No i okazało się że nie ma możliwości żebym mógł się wspinać wyżej w pojedynkę.Ogólnie kondycyjnie czułem się bardzo dobrze.Musiałbym tylko zrobić następnego dnia aklimatyzacje na wysokość 4400 m.n.p.m,wrócić do bazy przenocować i kolejnego dnia o 3 w nocy zacząć atakować szczyt.A w pojedynkę wspinanie się przez kolejny lodowiec jest zbyt niebezpieczne,musiałbym mieć jeszcze jedną osobę żeby się z nią związać,dzięki czemu można się asekurować w razie problemów.Poznałem tam także dwójkę polaków jednak oni mieli za krótką line żebym mógł się dowiązać do nich a i tak nie miałem uprząży ze sobą.To nie jest lato że warunki i lodowiec jest przewidywalny i traci się mniej sił na dotarcie do bazy.Jakoś nie przejąłem się tym że nie było mi dane atakować , góry nikt nie ukradnie, można spróbować innym razem.

Zejście to już formalność bo schodzi się ostro w dół mając przed sobą widoki jak z bajki.Spokojnym tempem 5 godzin.Odcinek gdzie poprzedniego dnia zapadałem się,tego dnia słońce lekko nagrzało śnieg i zrobiła się pokrywa lodowa.Dzięki czemu robiąc małe kroczki nie było możliwości wpaść.Pogoda dopisała,całkiem czyste niebo przy takiej pogodzie trzeba uważać bo na tej wysokości można dostać poparzeń słonecznych także chowałem się pod czapką i kapturem ,ale mimo to i tak mnie zjarało.Współczuje jednemu ze wspinaczy którego widziałem jak mijałem się dzień wcześniej.Dosłownie był zjarany na raka,jak ściągnął okulary to wyglądało jakby miał jeszcze jedne.Na samej końcówce spotkałem dwóch Izraelczyków którzy zrobili sobie krótki treking zatem wróciłem z nimi.Ogólnie przygoda nie do opisania,nie mówiąc już o widokach. Wróciłem do wioski zdałem sprzęt i wziąłem nocleg w hoteliku (4 euro) trzeba zregenerować siły i ruszać dalej w stronę Armenii.

IMG_2946

IMG_2947

IMG_2950

IMG_2949-001

IMG_2948-001

IMG_2953

IMG_2964

IMG_2973

IMG_2982

IMG_2992

IMG_2994

IMG_2997

IMG_2989

IMG_3021

IMG_3040

IMG_3041

IMG_3052

IMG_3055

IMG_3067

IMG_3065

IMG_3019

 

 

3 Comments on “Gruzja-Kazbek

  1. Młody Twoje wyczyny zapierają dech, ale uważaj na siebie. Widoki piękne – tylko bez zbędnego ryzyka………

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »