Indie-Waranasi

Zapadła noc a miasto ucichło. Z tłumnego gwaru ulic pozostał tylko delikatny pogłos dzwoneczków dochodzących znad rzeki. Po całym dniu siedzę na dachu budynku i piję hinduską herbatę. Delektuje się w tej duchocie najmniejszymi podmuchami wiatru i sięgam pamięcią jak jeszcze niecałą godzinkę wcześniej stałem w towarzystwie kilku hindusów nad palącymi się zwłokami. Wpatrywaliśmy się jak żywioł powoli trawi ludzkie ciało. Ten rytuał w połączeniu z ogłuszającymi bębnami i dzwonkami wywoływał u mnie dreszcze i poczucie tego że jestem świadkiem czegoś niezwykle innego, czegoś co szczególnie zapadnie mi w pamięci na bardzo długo. Czy jest to szokujące ? Dla kogoś kto pierwszy raz miałby styczność z indyjską rzeczywistością pewnie tak. Dla mnie jest to trzecia wizyta na subkontynencie indyjskim a to mówi samo za siebie. Zwiększona ciekawość i chęć zobaczenia i przeżycia tej inności. Przyjechałem do Waranasi,by zobaczyć ile tak naprawdę jest świętości w tym świętym dla hindusów mieście.
Fenomen Waranasi
Po długiej ośmiuset kilometrowej podróży z New Delhi dotarłem do Waranasi. Złożyło się na tyle dobrze że zawitałem tam o poranku więc miałem mnóstwo czasu żeby odnaleźć się w tym miejskim kolosie. Na pierwszy rzut oka miasto niczym się nie różniło od statystycznego miasta w Indiach. Dookoła ta sama architektura, przeludnienie oraz jedyna w swoim rodzaju Indyjska rzeczywistość. Lecz im bliżej największej atrakcji miasta czyli ghatów (kamiennych schodów prowadzących do rzeki) to robi się ciekawiej. To właśnie tam bije serce Waranasi, i w to miejsce zjeżdżają się ludzie z całego świata chcących doświadczyć tego mistycznego miejsca.
Nieodłącznym elementem krajobrazu przy rzece już od wczesnego poranka jest widok kąpiących się ludzi. To jest niebywałe jak brzeg rzeki w tak wielkim mieście stał się miejscem kultu oraz prostych czynności. Miejscowi modlą się, myją i odpoczywają. W momencie gdy ktoś zanurzony do połowy oddaje się rytualnym modlitwom, parę metrów obok inna osoba myje zęby lub robi pranie. Ale to jeszcze nie wszystko bo Ghaty są również miejscem rytualnych kremacji zmarłych. A prochy zostają wrzucane do rzeki w której miejscowi odbywają te wszystkie czynności dnia codziennego. A trzeba pamiętać o jednym, Ganges to jedna z najbardziej zanieczyszczonych rzek świata.

Rytualne kremacje
O pochówku w wodach Gangesu marzy każdy hindus. A jeśli odbyłoby się to w Waranasi, lepiej być nie może. Każdego dnia ghaty w Waranasi są miejscem palenia zmarłych. Sama kremacja nie jest niczym nadzwyczajnym. Nawet w krajach rozwiniętych taka forma pochówku jest co raz częściej praktykowana. Różnica polega jednak na tym że w Indiach odbywa się to w bardzo bezpośredniej formie. To tak jakby w miejscu bardzo turystycznym ktoś kremował kogoś ze swojej rodziny a tłumy osób postronnych mogłyby w tym uczestniczyć. A jednak w Indiach nie jest to specjalnie problemem. Nic nie stoi na przeszkodzie by uczestniczyć z boku w czasie rytualnego palenia zwłok.
Osobiście miałem kila razy okazje widzieć z bliska jak to wygląda. Każde z tych doświadczeń było czymś niesamowitym. Jednak najbardziej utkwił mi w pamięci moment gdy trafiłem późną nocą na kremacje w miejscu po za „utartym szlakiem”. Stałem tam w towarzystwie zaledwie kilku hindusów i szczerze przyznam że było to jedno z najbardziej zjawiskowych momentów jakie kiedykolwiek doświadczyłem w czasie moich podróży. Ogłuszające bębny i dzwoneczki towarzyszyły przez długi czas gdy ogień trawił ciało zmarłego.


Przygotowanie całej ceremonii to tradycja ale niestety kosztowana. Drewno do palenia jest bardzo drogie ze względu na swoje właściwości. Potocznie nazywane jako Ironwood i jest cięższe od wody oraz nie gaśnie podczas deszczu. Dodatkowo pochłania całkowicie zapach palonego ciała. Nie tylko na tym kończą się koszta bo jeszcze trzeba przygotować ciało do spalenia. W finalnym rozrachunku wychodzi na to że taki pochówek nie jest dla każdego, a biorąc pod uwagę rzeczywistość w Indiach na taką formę mogą pozwolić sobie nieliczni.


Drewniany interes stał się dochodowy, a nawet bardzo. Każdego dnia niemal nieprzerwanie dokonywane są kremacje w różnych miejscach wzdłuż rzeki. Przez co zapotrzebowanie na drewna jest ogromne i to widać to po tym jak stosy drewna są transportowane łodziami na ghaty.
Żeby pokazać hierarchię w Indiach trzeba rozumieć jej kastowość. A ci którzy zajmują się paleniem zwłok to ludzie z najniższej kasty zwani Dalit. To cała grupa społeczna żyjąca poza marginesem. Wykonują prace którą nie wykonuje nikt czyli palą zwłoki, zbierają śmieci i sprzątają publiczne toalety. Co ciekawe osoby zajmujące się prowadzeniem krematoriów lub sprzedażą drewna mimo swojej kastowości żyją w dostatku.

Świętość a nauka
Jak wspominałem do rzeki wrzucane są prochy zmarłych ale nie jest to przyczyna złego stanu wody. Do rzeki trafia niemal wszystko, łącznie ze śmieciami a nawet chemikaliami.
Badania naukowców monitorujących stan rzeki mówią same za siebie. Ganges przypomina ściek, i to jeden z największych na świecie, niestety. Wyniki są porażające! Woda wpływająca do Waranasi już jest jakościowo w dramatycznym stanie. Poziom bakteria E.coli to 60 tys./100 ml wody!!! To przekracza 120 razy normy bezpieczne dla kąpieli która wynosi (500/100 ml). Zaś kiedy przeprowadzono pomiary kilka kilometrów w dół rzeki, stężenie bakterii przekraczało 3 tysiące razy normę bezpieczeństwa!


Miliony pielgrzymów odbywają tu rytualne kąpiele, wierząc, że poprzez oczyszczenie się z grzechów wpływają także na swoje zdrowie.
Wpływają, choć zapewne nie tak, jak by chcieli. Jak na ironię, dzisiejszy poziom zanieczyszczenia rzeki częściej doprowadza do chorób niż do poprawy zdrowia. Choć w tym wszystkim jest jeden niewytłumaczalny plus którego nie są w stanie wytłumaczyć nawet naukowcy. Z naukowego punktu widzenia miejsce to mogłoby stać się epidemiologicznym zapalnikiem i zdziesiątkować populacje. Jednak do tej pory nie odnotowano takiego zjawiska.
Chłodnym okiem
Mimo że nie przepadam za odwiedzaniem bardzo turystycznych miejsc do których śmiało należy Waranasi to opuszczałem je z poczuciem że był to świetnie spędzony czas. Na pewno nie żałowałem przyjazdu tam i nie byłem rozczarowany faktem że komercja przysłoniła prawdziwą twarz miasta. Ok, jak na miasto z taką renomą nie ma możliwości nie doświadczyć tam wszystkich skutków ubocznych popularności. Bez problemu znajdziemy przebierańców udających guru tylko po to żeby zarobić na turystach. Pod to można podczepić wiele innych wątków w różniej formie jednak Waranasi w moim mniemaniu obroniło się wciąż jeszcze swoją naturalnością. Jednak trzeba pamiętać o jednym, dla niektórych miasto będzie miejscem obłąkanym przez swoją inność. Znajdzie się też grupę ludzi dla których będzie to kopalnia wiedzy lub po prostu idealne miejsce na zaopatrzenie się w piękne bransoletki. Wnioski trzeba wysnuć sobie samemu.



Był i dach. Nie rozczarowałam się, wpis bez dachu to wpis stracony xD
To jest silniejsze ode mnie ;D