Tajlandia-Monsunowy atak

Obudził mnie dźwięk kropelek deszczu spadających na namiot , zerwałem się natychmiast bo wiedziałem że za kilka minut będzie w tym miejscu prawdziwa rzeka . A rozkładając się miałem w głowie że to miejsce nie jest najlepsze do rozbicia się w razie gdyby spadł deszcz, ale cóż gdzieś trzeba było się rozbić w dodatku że to przedmieścia Bangkoku . I dobrze zrobiłem w ciągu paru minut kropelki zamieniły się w potężny monsun , na dobrą sprawę zanim ze wszystkim się spakowałem było już za późno nawet nie bawiłem się z płaszczem i pakowałem się jak najszybciej . Monsun jest tak intensywny że cięzko cokolwiek zrobić na ostatnią chwilę . Z całą resztą przemokniętych rzeczy poszedłem pod wiadukt . Tam wszystko mniej więcej ogarnąłem i udałem się do przydrożnej kaplicy w której ktoś spał . Nie przeszkadzałem mu usiadłem sobie i patrzyłem jak monsun przybiera na sile . to jest niebywałe jaka to jest moc . Przeczekałem jakoś do rana i postanowiłem wszystko dokładnie wysuszyć , wyszło słońce , siedziałem z tyłu kaplicy i suszyłem . Skończyłem i spędziłem chwile z chłopakiem który spał w kaplicy . Był to miejscowy który palił skręty jeden za drugim . Ogólnie ciągle kręcił się w tej okolicy .
też trafiłeś na porę…..monsunową