Kirgistan-W drodze do Issyk-Kul

Bardzo wcześnie rano obudziła mnie modlitwa która niosła się po całym mieście , dochodziła z pobliskiego meczetu . Spakowałem się i poszedłem się pożegnać z Denisem , który akurat robił coś na ogrodzie , no i szedłem dalej przez miasto przy okazji wstąpiłem do sklepu , kiedy byłem już przy końcu miasteczka przechodziłem obok pan które siłowały się z wielkim baniakiem który chciały wsadzić do bagażnika, podszedłem i powiedziałem ze ja to zrobię .Wsadziłem im ten baniak i ubieram plecak żeby iść dalej a one zaczęły wołać mnie . Przyniosły mi , jak wtedy mi się wydawało mleko i wszystkie babeczki „pij pij , haraszo ” więc wypiłem połowę i mówię że dobre , choć jak dla mnie trochę kwaśne było , ale nawet ujdzie . Pije dalej a ona mówi że dobre bo od konia! Ja mówię że w Polsce mówi się od krowy a ona „nie nie krowa to krowa a koń to koń”Zatem piłem mleko z konia a dokładnie od loszy czyli żeńskiego konia .Przynajmniej jak mówiły to że uzdrawia ciało . Zrobiłem sobie z paniami zdjęcie później zawiozły mnie na koniec miasta bo i tak jechały w tamtą stronę na pole . Z tego miejsca złapałem stopa do prawie samego jeziora Issyk-kul zabrakło mi 25 km , droga prowadziła przez wysokie góry i wzdłuż górskich rzek , czasami droga była dość mocno pod górkę a czasami kierowca musiał omijać kamienie i większe głazy które leżały na drodze .I tak znalazłem się na przydrożnym zajeździe gdzie po chwili zleciały się dzieciaki żeby mnie przywitać . Kilka godzin później bylem już nad jeziorem i tam poszedłem popływać z kierowcą z którym tam dojechałem , po kąpieli kierowca jechał dalej a ja pochodziłem po mieście nawet udało się znaleźć kafejkę internetową . Tak dla ciekawości jezioro Issyk-kul znajduje się na wysokości 1609 m n.p.m. i zajmuje powierzchnię 6280 km², tym samym uznawane jest za drugie co do wielkości jezioro obszarów górskich świata, po jeziorze Ticicaca . Maksymalna głębokość wynosi 702 m . Następnie udałem się na wylotówkę . Po drodze przywitał mnie pan na przejeździe kolejowym na którym pracował ,pogadaliśmy trochę i podarował mi kałpak czyli Kirgijski kapelusz którego nie można kupić , jedynie dostać od kogoś . Dzień się kończył więc rozbiłem namiot na pustkowiu z widokiem na wysokie góry . Jednak nie byłem tam sam kiedy się rozbijałem zauważyło mnie dwóch kierowców ciężarówek którzy czekali na koparkę żeby naładować piasek . Spędzili ze mną trochę czasu , wyli pod wielkim wrażeniem kiedy opowiadałem skąd jestem i co w ogóle tam robię .
Najnowsze komentarze