Kirgistan-Kolejny dzień w stolicy

Obudziłem się i czułem jakbym przebiegł trzy maratony , ciężko było mi się zebrać . Więc po prostu leżałem dłuższą chwile , później małe ognisko i śniadanie . Zrobiłem porządek z ekwipunkiem bo wchodząc dzień wcześniej na wzgórze czułem że jest za ciężko . Wyrzuciłem buty które i tak już były zajechane i parę drobiazgów . Idąc w stronę centrum ludzie sami mnie zaczepiali pytając gdzie idę . Przeważnie brzmiało to tak : ” ooo turist , amerykaniec  ” . Za każdym razem musiałem tłumaczyć skąd jestem . Szukając czegoś do jedzenia udałem się koło targowiska , w oddali zobaczyłem pana który ugniatał pieczywo i przyklejał je do wielkiego glinianego pieca ,zaszedłem do niego i po prostu przyglądałem się bo robił to dość ciekawie , jakoś zaczęliśmy rozmawiać i zeszło mi tam chyba z pół godziny .W końcu chciałem kupić jego wypieki a on powiedział ze on mnie ugaszcza i dał mi jakby bułkę z mięsem w środku bo też coś takiego robił . I jeszcze brat tego piekarza pokazał mi jak w małej budce obok robią ciasto . Pojadłem i ruszyłem dalej , to co było nieuniknione i wyczekiwane czyli   wstąpić do fryzjera , bo zarosłem jak kuna leśna , i takiego fryzjera nie znajdziecie w Polsce ! Mył mi głowę przed strzyżeniem w czasie i po . Był tak precyzyjny że jedno miejsce poprawiał kilkanaście razy , jak się pytał czy jest ok , oczywiście mówiłem że tak , a on mimo wszystko jeszcze coś poprawiał . Spędziłem u niego godzinę . Tak jak poprzedniego dnia także zrobiłem sporo kilometrów , mimo że wyrzuciłem parę niepotrzebnych rzeczy to doszedł mi baniak z woda (5.litrów) ciężar był zbyt duży jak na tyle kilometrów . Szedłem i mówiłem sobie że nic nie kupuje choćby sprzedawali sztabki złota za bezcen .A tu szczęście w nieszczęściu , przy ulicy podeszła do mnie dziewczyna co sprzedawała arbuzy i dała mi całego . No jeszcze mi tu arbuza brakowało . Iść z tym wszystkim już nie dało rady więc usiadłem z tym wszystkim i zacząłem jeść i rozdawać kawałki arbuza .W końcu znalazłem się na wylotówce skąd udało się złapać stopa do Tokmok , zabrał mnie policjant który wracał z żoną do domu. Dojechaliśmy do miasta w zasadzie na jej początek , szukając miejsca na nocleg spotkałem siedzącego pod drzewem pana czytającego książkę i pilnującego konie . Usiadłem koło niego i rozmawialiśmy chwilę , jak powiedziałem mu że szukam miejsca na namiot odparł że rozbijanie namiotu jest zbyt niebezpieczne ale zaprowadzi mnie gdzie będę bezpieczny . Wstał i prowadził mnie w stronę centrum miasta co wydało mi się bezsensowne , wydało mi się że coś źle zrozumiał i prowadzi mnie do jakiegoś hotelu i zaczynam mu znowu pokazywać w czasie drogi że mam namiot i w drugą stronę będzie lepiej . Uparcie pokazywał żebym szedł z nim , ku mojemu zaskoczeniu zaprowadził mnie do kościoła . Moje zaskoczenie było bardzo duże bo był to kościół katolicki przy 90 % islamu w Kirgistanie było to spore szczęście . Tam spotkałem Denisa który pracował na plebanii , przedstawiłem mu moją sytuacje i powiedział że proboszcz musi wydać zgodę . Jego akurat nie było ale zadzwonił i pozwolił żebym mógł się rozbić przy kościele . Kiedy zapadała już noc przy sporym wietrze rozkładałem namiot .

DSCF6211

Gliniany piec

DSCF6220

DSCF6257

Złapałem na stopa mundurowego

DSCF6243

Targ na przedmieściach

DSCF6263

Tak oficjalnie

DSCF6204

Prowizorka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »